niedziela, 20 lipca 2008

Dzień 17 - Ayutthaya

Ostatni dzień pobudki o 5.00. Dziś wycieczka do starej stolicy Królestwa Tajów czyli Ayutthay'i. Miasto założył ok. 1350 roku król Rama Thibodi I. Zwiedziliśmy tam letni pałac królewski w Bang Pa-In i 3 świątynie. Zespół Bang Pa-In nie rzucił nas specjalnie na kolana. Może poza rezydencją w stylu chińskim. Niestety z rana padało, ale na szczęście nie za dużo. Na początku moja kamera odmówiła mi posłuszeństwa. Nie chciała nagrywać. Pomimo tego, że przeczyściłem wczoraj głowicę, nadal krzyczała, że trzeba przeczyścić. Niestety nie miałem przy sobie taśmy czyszczącej. To nauczka, by jednak ją wozić. No i od tej wilgoci obiektyw zaparował (na szczęście na zewnątrz tylko). W końcu w autokarze po wymianie taśmy na inną udało się ją reaktywować i można było już filmować. Ale kto to będzie oglądał ?! Już mam 4 taśmy każda po 90 min. Może na emeryturze jak skleroza będzie mi dolegać. Albo Emil jak go spiję ;-)

Jedna ze wspomnianych świątyń to tak naprawdę cały ich zespół, niestety zostały w tym przypadku tylko ruiny. Aczkolwiek ma to swój klimacik. Następna świątynia mieściła posąg Buddy w królewskich szatach tajskich. Poza tym była typowym tajskim watem czyli świątynią. Wg naszego przewodnika jedyny taki w Tajlandii. No i na koniec posąg leżącego Buddy. Jak zwykle gigantycznych rozmiarów. Potem godzina jazdy i powrót do Bangkoku statkiem (coś z 2-2,5h). Na statku mieliśmy też lunch.
Cena 1500 bahtów za dzisiejszą wycieczkę.

W BKK byliśmy o 15.30. Pochodziliśmy jeszcze po chińskiej dzielnicy, potem kurs Express Boat na nadbrzeże przy Grand Palace za 18 bahtów. Połaziliśmy po okolicy Grand Palacu. Trafiliśmy do parku (mały był). Tam sporo osób biegało, ćwiczyło aerobik. Najciekawsze były 2 grupy mężczyzn grających w grę, podobną do zośki. Stali oni w okręgu i odbijali nogą (stopą, wewnętrzną stroną lub zewnętrzną, ręką etc.) coś jakby plastikową piłkę pustą w środku. Fajnie to nawet wyglądało. Potem wzięliśmy tuk-tuka za 100 bahtów. Nie chciało nam się negocjować i szukać innego. Może zaoszczędzilibyśmy max.40 bahtów (2 puszki coli). Cola tutaj kosztuje 17-20 bahtów. Fajne mają napoje i różne rodzaje herbat gotowych do picia. Dziś spróbowałem białej herbaty (20 bahtów). Bardzo dobra ! I wszystko można kupić w sieci sklepów 7/11 (sevel eleven) - coś jak nasze Żabki ale lepsze.

Jutro ostatni dzień w robocie i urlop. Dziś zabukowałem sobie bilet powrotny z Phuket do Bangkoku. Cena niecałe 1700 bahtów (pociąg do Zakopanego kosztuje chyba więcej). Czasem zdarzają się loty za 99 bahtów (plus wszelkie opłaty i podatki co razem daje z 1000-1200 bahtów). Akurat nie było w terminach mnie interesujących (ale np. powrót w nocy z poniedziałku na wtorek). Do BKK wracam z soboty na niedzielę, więc ostatnią noc spędzę tam. I będzie "One Night in Bangkok" jak ktoś tam śpiewał w starym szlagierze.

1 komentarz:

aemilus pisze...

(...)Ale kto to będzie oglądał ?! Już mam 4 taśmy każda po 90 min. Może na emeryturze jak skleroza będzie mi dolegać. Albo Emil jak go spiję ;-)(...)

Oj, czeka nas chyba baaardzo dłuuugi wieczór filmowy xD