środa, 16 lipca 2008

Dzień 14 - Bangkok i Boat Dinner

W biurze audyty poszły bez większych problemów. Piyalak zorientowała się co do możliwości zwiedzania południowej Tajlandii. Nie polecała terenu przygranicznego z Malezją, bo jakaś lokalna partyzantka się uaktywniła. Mocno odradzała więc okolice Narathiwatu. Polecała Hat Yai (jest tam lotnisko), potem Trang, Krabi, Ko Lanta, Khao Lak no i Phuket. Może uda się wszystko machnąć w 12 dni. No zobaczymy.

Dziś w planie po pracy mieliśmy odwiedziny krawca w celu zorientowania się w cenach oraz kolację na łodzi wraz z rejsem po Bangkoku.
Okazało się, że zaraz przy hotelu jest aż trzech krawców. Interesowały mnie garnitury z kaszmiru z materiałem o średniej jakości. Oczywiście w Tajlandii takie garnitury są szyte na miarę. W pierwszym sklepie oferowali mi taki za 8 tys. bahtów. Potem zeszli do 7,5 tys. i dorzucili 2 koszule. Garniak niby miał kosztować 6 tys. czyli 375 zł. Koszule bawełniane wychodziły więc po 750 bahtów każda (czyli 47 zł). Potem poszedłem do drugiego tam cena była identyczna plus krawat. W trzecim sprzedawał Hindus i miał lepszy bajer niż inni. Cena wyjściowa garniaka z kaszmiru średniej jakości to 6 tys. A nie zaczęliśmy nawet jeszcze negocjować. Czynny do 21.00. Faktycznie pokazywał różne materiały i czuć w dotyku różnicę. Miał nawet jak mówił, jako jeden z nielicznych, najlepszy i drogi materiał, który z 70% składał się z kaszmiru, 20% z wełny owiec australijskich (najlepsza wełna na świecie) i 10% dodatków stabilizujących materiał. Kaszmir dla osób nie wiedzących to miękka tkanina z wełny kóz kaszmirskich, charakteryzująca się bardzo cienkimi włóknami o grubości 16 - 18 mikrometrów, co zapewnia jej wyjątkową puszystość. Naturalne kolory to szary, brązowy lub biały. Nazwa pochodzi od nazwy regionu w północnych Indiach. Stwierdziłem, że jutro łażąc po targu Pratunam można obejrzeć inne oferty krawców i porównać.

W pracy zarezerwowaliśmy przez net kabarat Lady Boyów. Jedna osoba w biurze była i polecała. Śmiała się nawet, że ci ladyboys byli ładniejsi od kobiet. Zarezerwowaliśmy sobie na poniedziałek wieczór. Można zarezerwować telefonicznie za 1200 bahtów lub przez net za 900. Płatność też przez internet ale dopiero po potwierdzeniu dostępności rezerwacji. Link do bezpiecznej płatności podawany jest w mailu (płatność kartą kredytową). Przed wyjściem na kolację zdążyłem zarezerwować lot w jedną stronę na AirAsia.com do Hat Yai na 22 lipca. Cena w necie bez opłat to 950 bahtów. Całkowita to 1994 bahty czyli 120 zł. Nie dużo jak na ok. 800 km. Oczywiście można płacić przez net kartą kredytową. Technika i net to jest to ! Pierwszy raz nie udało mi się zawrzeć transakcji, ponieważ jakiś error się pojawił. Najgorzej to szkoda czasu z wklepywaniem danych. Potem poszło OK, ale cena była coś ok. 50-80 bahtów droższa (w sumie dla nas to niewielka różnica).

Co do kolacji na łodzi to nie rzuca na kolana. Ceny posiłków są jak na mieście jedynie do rachunku doliczają za kurs 140 bahtów. Parę widoczków było ładnych, ale część dalsza taka sobie. Jeśli ktoś ma mało czasu na zwiedzanie Bangkoku to może sobie darować taką kolację. W sumie rejs trwał 2h. Ale oczywiście były jaja na początku, bo jak wysiedliśmy z metra udaliśmy się na nadbrzeże. A tam chyba z 5 stanowisk. A plan miał być taki, że mała łódź miała nas przetransportować do dużej. Po wyjściu więc od razu zauważyliśmy gościa, który miał reklamę naszej restauracji (wtedy nie wiedzieliśmy, że to nasza). Odesłał nas na inną przystań. Następny gdzie indziej. Szukaliśmy właściwej przystani 0,5h. W końcu okazało się, że to ta pierwsza !

Brak komentarzy: