piątek, 11 lipca 2008

Dzień 9 – ostatni dzień w Chennai

Pakowanko, praca, ostatnie spotkania i podsumowywująca prezentacja, na lotnisko i o północy lot Thai Airways do Bangkoku. C’ela vie(chyba to tak było) Chennai.

Filmik tutaj

Poprosiliśmy oczywiście ludzi z biura by nam zawołali taxi. Jako, że walizki mieliśmy w hotelu, taxi tam czekało. Pożegnaliśmy się z zespołem i pobiegliśmy do hotelu. Prawie jak odjeżdżaliśmy to Shridar (nowy) przybył pod hotel by upewnić się, że znaleźliśmy taxi. TO było miłe z jego strony. Ogólnie jest to spoko koleś i chyba dość religijny. W poniedziałek przyszedł do pracy na łyso mając jakieś kropy i linie namalowane na czole. Tłumaczył, że miał święto religijne.

Właśnie siedzę na lotnisku w Chennai i udało mi się złapać sygnał darmowego WiFi. Jak tu będziecie to łapcie sieć BICA LOUNGE BAR. Poza tym nie zdziwcie się jak przy kupnie towarów na bezcłowym zaproponują wam dostarczenie alkoholu na pokład samolotu ze względów bezpieczeństwa. Otóż nie pakują go szczelnie jak w Europie lecz w zwykłe reklamówki i rzeczywiście przed wejściem do samolotu odbiera się zakupiony towar na podstawie rachunku. Troszkę myśleliśmy, że to jakiś może przekręt, ale wszystko było OK.

Więc C'ela vie Chennai.

Brak komentarzy: