Hotel ogólnie kosztował mnie chyba z 35 USD. Ale w porównaniu z innymi już widzianymi przeze mnie hotelami oceniłbym go jako taki sobie. No tak, ale w BKK zawsze trwa sezon, no i lokalizacja należy do jednej z bardzie topowych (blisko BTS etc.).
Po wymeldowaniu i zostawieniu walizki pojechałem na małe zakupy do Pratunam. Obok były też 2 inne centra handlowe, które odwiedziłem. Naprawdę tam to potrafią handlować. Nasze centra to pikuś. Nawet w Warszawie takich nie mają. No może poza Złotymi Tarasami.
Po południu ostanie tajskie żarcie :-(((( w knajpie gdzie dali mi pałeczki. Ale w sumie szybko się nauczyłem ich używać tym bardziej, że wcześniej Cristina mi pokazała.
Na lotnisko pojechałem autobusem tej samej firmy, która dzień wcześniej mnie przywiozła do centrum. Tym razem kurs kosztował 100 bahtów. Widocznie AirAsia zarabia na bilecie 40 bahtów.
Ogólnie to już wiem jak taniej niż prywatną taksówką dostać się do centrum. Oczywiście na lotnisku stoją naganiacze (mnóstwo ich jest) i agencje, ale wołają coś około 400 bahtów. Ale na lotnisku są strzałki prowadzące do public taxi gdzie wtedy jedzie się z licznika plus 50 bahtów i wtedy wychodzi to ok. 250 bahtów. Lub mój autobus. Znajduje się on na poziomie pierwszym przy wyjściu (gate) nr 8.
Teraz siedzę na lotnisku i rozgryzłem darmowego hotspota. Nazywa się on "linksys" i złapać go można po lewej stronie lotniska stojąc tyłem do wejść na 1-2 poziomie. Jeszcze 3 godziny do odlotu. Zaraz idę szukać Adasiowi książek do nauki tajskiego i zafoliuję walizkę.
No chyba, że w ostatniej chwili się rozmyślę i nie wrócę do Europy...
niedziela, 3 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz