niedziela, 3 sierpnia 2008

Dzień 30 - Patong/Bangkok

Oczywiście po imprezie spałem gdzieś do 11.00 potem pakowanko i wymeldowanie się z super ośrodka. Zapakowałem się z plecakiem i walizką na Suzuki i skoczyłem na przystanek autobusowy gdzie oddałem motorower. Okazało się, że nie było dziewczyny, która obsługiwała biznes i musiałem poczekać 15 min. W tym czasie pogadałem z taksówkarzem. Oczywiście chciał mnie zawieźć na lotnisko chyba za 600 bahtów. No ale odmówiłem. Okazało się, że w porównaniu z Bangkokiem ceny taksówek są droższe, ponieważ jeżdżą one na benzynie, a nie na gazie. Coś w tym może być, bo faktycznie zauważyłem to w Bangkoku. Podobno na Phuket nie ma stacji z gazem. Może i to prawda.

W każdym bądź razie po zdaniu motoroweru wsiadłem w autobus do Phuket Town za 35 bahtów i dojechałem na dworzec autobusowy. Z niego odjeżdżają co godzina (ostatni o 18.30) autobusy na lotnisko w Phuket. Cena to chyba 85 bahtów. Jedzie się godzinę.

O 23.00 byłem na lotnisku w Bangkoku. W trakcie lotu AirAsia zauważyłem, że sprzedają bilety autobusowe do centrum miasta. Są 4 trasy autobusów i jedna z nich zahaczała o okolice mego hotelu. Cena 140 bahtów. Oczywiście kupiłem. Do hotelu Woraburi Sukhumvit (okolica Nana) dotarłem w sumie o 1.30, bo prawie 45 min. czekaliśmy na bagaże, a jazda do miasta trwa godzinę. Okolice ulicy Sukhumvit Soi 4 gdzie mieszkałem to także część rozrywkowa miasta, ale już nie miałem siły nigdzie chodzić. Tym bardziej, że byłem sam.

Brak komentarzy: